Nieustające wakacje

Wróciłam. Koniec! A gdzieś tam początek. A może ciągle początek.

Za dużo, za szybko na raz się skończyło, mogłoby tak zdawkowo…

 

To były przepiękne wakacje i mega trudny powrót do rzeczywistości. Aż mam ochotę przekląć;)

Wiecie co Wam powiem!? Dobrze mi w Polsce, mam tu prawdziwych przyjaciół a to oni nadają sens mojemu funkcjonowaniu, to oni sprawiają, ze chce wstać z łóżka  i robić coś pięknego. Dobrze mi ale jednak jest małe „ale”. Powrót z rodzinnego domu to na jeden, dwa dni wejście do piekła. Tam banany smakują inaczej, pomidory sa bardziej czerwone, góry są zbyt długie 😉 Wszystko zdawało mi się cieplejsze, jaśniejsze, bardziej promieniste. Ale może tylko dlatego, ze byłam na wakacjach w MEGA DOBOROWYM TOWARZYSTWIE. Przecież to właśnie ludzie sa najważniejsi – wiem, rzucam truizmami 😉

Rumunia to niewątpliwie piękny kraj, pełen zmian, zaskoczeń, kolorytu i kontrastów również.

Jeśli kochacie różnorodność, piękną przyrodę, uśmiechniętych ludzi, słodkie banany, soczyste arbuzy, pieczone bakłażany, paprykę, pola słoneczników czy tez rozlegle pasma górskie, która kładą na kolana pod każdym względem, (zachwytu i ciężkości chodzenia a dokładniej to odległości) to całym sercem polecam RUMUNIE!

 

O tym wyjeździe mogłabym pisać wiele, bardzo wiele.

Pozwolę sobie zacytować naszego Przyjaciela Krzyska to był „czas wakacji o wspaniałych ‚kolorach’ i cudownych ‚smakach’…” jak i Kasie „poznanie Rumunii, chociaż trochę, bylo tez mozliwością poznania Ciebie”. Dziękuję Kasiu!

Przyznam, ze mamy szczęście do Przyjaciół. Jedni podróżowali z nami a inni czekali tu na nas.

 

RUMUŃSKA BUCOVINA

 

Po wizycie w moim rodzinnym domu, rumuńskiej Bucovinie. Tutaj zwiedzaliśmy XIV wieczne monastyry i rożne zakamarki tego rejonu. Bazarki z owocami, warzywami. Wspaniałe było wieczorne piffkowanie ze słonecznikiem, zajadanie się dżemem z czereśni. To o tym dżemie Krzysiek, patrząc na słoik w promieniach słońca, powiedział to „wakacje zamkniete w słoiku”.

 

 

GORY

Nadszedł czas na Góry Fogarskie (Munții Făgăraș). Naszym celem było zdobycie najwyższego szczytu tych gór czyli Moldoveanu 2.544 m.n.p.m i zanim będzie puenta to napisze, że się udało 😉

Powiem, krótko. Było ciężko ale nie dlatego, ze technicznie są trudne, ale głównie dlatego, ze są strasznie długie odległości. Jak piszą, ze 7h to z plecakami 10 czy 12 można nawet iść. Raz, że „po drodze” nie ma info ile jeszcze zostało a dwa, ze mapy sa średnio dokładne.

Pierwszego dnia do schroniska (Podragu 2136 n.p.m. ) szliśmy z 12h. W Tatrach to można dojść do doliny 5stawów, wejść na Kozi Wierch i wrócić w tym czasie. Masakra! Na plecach dużo kilogramów, rekordziści grubo powyżej 20kg. Z dużą ilością wody, ponieważ nie wiedzieliśmy czy będzie cos po drodze. 6h w lesie, ciągle pod górę, reszta już na powierzchni 😉 Po 10h widzimy schronisko (czy cos kolo tego) uff! Myślimy, za chwilę odpoczniemy. Przechodzimy przez jedną górkę, później kolejną i kolejna a zejścia do schroniska nie widać. W końcu docieramy. Schronisko. Nie będę ukrywać, spać to tam się nie dało. W środku jak w łagrze. My nastawiliśmy się na namioty, i słusznie! W pobliżu jeziorka znajdujemy przytulna polanę :).

Jedzenie?

Liofilizaty, herbata, musli, batony. Własna kuchenka 😉

Jeśli nie jesteście Kukuczka 😉 to nie wierzcie tym godzinom na tablicach. No chyba, ze jesteście na lekko, bez plecaków. Ale nie wierze, że w tak rozległych górach ktoś idzie na lekko.

Przyznam, ze mieliśmy bardzo dużo szczęścia. Przez cały urlop udana pogoda. A w przewodnikach pisali, ze lipiec to kiepski miesiąc na Góry Fogarskie, bo raz, że bywają ciężkie burze a dwa, że często pada i pogoda zmienna jak rzadko kiedy a raczej szybkozmienna 😉

 

Mój 15kg plecak i aparat mnie wykończył 😉 cale szczęście, ze Artur nosił 70-200 co waży 2,5kg? Nie przydała się ta luneta. (ale lepiej mieć na wsjakyj sluczaj 😉 )

Rumuński krajobraz okazał się idealny do szerokiego kąta. W Tatrach jednak coś długiego się przydaje.

Nie chce już się rozpisywać w technikę gór i całej Rumunii bo obawiam się, ze zawaliłabym całego bloga 😉 Jakby co śmiało proszę pytać 😉

 

Ja polecam Rumunie całym sercem, zwłaszcza, w takim towarzystwie jakim ja miałam 😉

PS

„Szpilki na Giewoncie” niech siedzą w domu 😉

Prezentacje fotograficzną czas zacząć: 😉


długi czas towarzyszyła nam tęcza 😉

do domu zostało jedynie ok 10 km 😉

Najlepsza ekipa! 😉

kiedy odwiedziliśmy moją siostrę to trafiliśmy na wiejskie, rumuńskie wesele. Zostaliśmy zaproszeni jakby na przygotowania 😉 Zapomniałam już jakie zwyczaje tam są 😉

No było super! Ślub o 18 a już od 12 trał poczęstunek w domu Młodych, tańce na podwórku, gdzie żar lał się z nieba. Tańce jak i różne zwyczaje. Mega mili ludzie, gościnni, uśmiechnięci.

po 5h przygotowań, tańców i innych tradycyjnych zabaw, Młodzi zarówno goście udali się na ślub, wesele a my wróciliśmy do swojego „wesela” 😉

chyba najbardziej kolorowa postać podczas naszego wyjazdu. Costel mówi o sobie, że jest alkoholikiem i ma często halucynacje 😉 Opowiedział nam parę, opowieści jak z filmów grozy (on je tak nazywa) Może i wygląda jak Salvatore z „Imię róży” ale jest niezwykle zabawny, przyjemny, pracowity i brakuje nam go.

cały czas jest to Rumuńska Bucovina

barwnie, kolorowo, sztuka ludowa

monastyry XIV wieczne na bucovinie

znów lokalne klimaty 😉

i tym miłym, kolorowym akcentem kierujemy się w stronę gór. Szczerze to nie wiele wiedzieliśmy co nas tam czeka. Sporo było czytania w necie ale prawie nic z tego się nie sprawdziło.

I dłuższy przystanek i mały spadek formy 😉 wyjście z lasu. Uff!

schronisko było za górami za lasami 😉 za tymi wszystkimi grzbietami

tak wygląda człowiek z ok 27kg plecakiem po 11h marszu pod górę 😉

ooo! jest schronisko

i obrońca gór 😉

i drzwi do Łagrów 😉


następnego dnia odpoczynek

i w drodze na Moldoveanu (najwyższy szczyt w rumuńskich Karpatach)

tu owce jak widać nie boją się wysokości 😉


grań, ktora zatrzymała dla nas chmury(Krzysiek fajnie powiedział: „fabryka chmur”)


jeeeeeeeeeest! 😉 Moldovenu
2544 m n.p.m

każdy ma jakiegoś świra 😉

i symboliczne foto na szczycie 😉

dostawcy prowiantu (i nie tylko) do schroniska 😉

te ostatnie skały to Moldoveanu 😉 tam trzeba było dojść.

nasz obóz 😉

… schodzimy, mijamy schronisko Turnuri, osły ktore wnosza większość rzeczy do schronisk

trasa, ktorą schodziliśmy była bardzo malownicza ale też długa. Przyznam, że w pewnym momencie siadały mi kolana i kręgosłup. Chociaż nie tylko mi 😉 każdemu z nas coś wysiadało;)

po zejściu z gór mega ulga dla stóp, nóg, kregosłupa 😉

Nocowaliśmy w Pensjonacie koło miasta Victoria. Bardzo bardzo przyjemni ludzie. Miasteczko ladne ale jakby ludzie zostali pozamykani w domach. W życiu nie widziałam tak spokojnego miasteczka.

Przyszedł czas na jedno z najładniejszych miast w Rumunii czyli Brasov

no i Vlad Palownik 😉 czyli Dracula 😉

Rumunia jest wypełniona różnymi pięknymi bramami. Często jest nawet brama do lasu 😉 Sa najczęście pięknie zdobione.Oczywiście kiczu i absurdów nie brakuje. Widzieliśmy gigantyczny dom, którego „chronili” rzymianie 😀

kierujemy się w stronę Polski. Zahaczmy jescze o słynną trasę Transfogaraską. Czyli traseul transfagarasan.Najwyżej po Transalpinie położona droga Rumunii – osiąga 2034 m n.p.m. Jest położona między najwyższymi szczytami rumuńskich Karpat. Moldoveanu i Negoiu. Oczywiście zbudował ją Ceausescu.

i powrót

niewiedzieć czemu cała Rumunia jest opleciona drutami pod niebem 😉

Całej ekipie serdecznie dziekuję! I mam nadzieję, że to początek czegoś bardzo dobrego

 

 

Related Posts with Thumbnails

16 comments

  1. Ehh nie mogę się doczekać aż pojadę w góry i minie ta cała zaraza KoronaWirusowa. Fajne zdjęcia, mam ochotę trochę pocykać w takich klimatach.
    Pozdrawiamy – Redakcja Portalu Ślubnego

  2. Kofana! Nie znam Cię (jeszcze) ale taka energia od Ciebie – Was na zdjęciach bije, że bateryjka Duracell wysiada w przedbiegach. Piękne fotki, piękne gadulstwo! Pozdrawiam ciepło i życzę samych udanych wypraw!

  3. Zdjęcia piękne jak zawsze i jak zawsze mnie wzruszyły, „obrońca gór” mój ulubieniec 🙂

  4. Zdjęcia są cudowne! Uwielbiam Twoją wrażliwość. Też niesamowicie wspominam pobyt w Rumunii, tyle, że bez chodzenia po górach. Ja odwiedziłam Transylwanię i w Brasovie byłam:)) Bukowina to następny cel w Rumunii:) pozdrawiam serdecznie

  5. Julia Kochana, przywołałaś wspomnienia z zeszłego roku, kiedy to ja miałam swoją wyprawę rumuńską:) Też byłam wtedy w Brasovie, w Sinai, gdzie wlazłam na pasmo Bucegi i podeszłam pod jego najwyższy szczyt – Omul. Snułam się po bezdrożach i zapomnianych wioskach, po zamkach Draculi (lub wcale nie). Byłam w Sighisoarze, gdzie podobno mieszkał Vlad Tepes, pamiętam senne miasteczko Biertan z obronnym kościołem i niesamowite klimaty:) Jak to powiedział jeden z moich znajomych – „Świat należy zwiedzać w gronie przyjaciół”, i miał całkowitą rację. To jedna z najpiękniejszych rzeczy na ziemi, do których zdolny jest człowiek! Uściski przeogromne!

  6. Julia, jestem pod wrażeniem!
    Piękne wakacje i fotografie 🙂

  7. Niesamowite widoki… Świetny reportaż wakacyjny. Wpatruję się w te fotografie bo w pełni oddają klimat tych pięknych miejsc;))

  8. Julia, piękne wakacje w pięknym miejscu mieliście… czytając Twoje opisy można naprawdę poczuć jakby się tam było, tylko zmęczenia nie czuć ;D

  9. Shih Tzu – rewelacja:)! Wygląda na nieustraszonego „obrońcę gór” jak na lwa chińskiego przystało:). Ja i mój 9-cio miesięczny brzuszek dziękujemy za wirtualną cudną podróż w piękną krainę. Pozdrawiam!

  10. Wzruszasz mnie Jula jak cholera:)) Miłością do ludzi, podróży, do życia i…, i kropka;)
    Ps. Już wiem gdzie w przyszłym roku spędzimy Paśnikowe wakacje:) Bez dwóch zdań i opcji odwrotu:D

  11. „tak wygląda człowiek z ok 27kg plecakiem po 11h marszu pod górę ;)” nie mów że siedziałaś mu w plecaku ;)))
    zdjęcia piękne, dzięki za podzielenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*